Każdy mędrzec obawia się trzech rzeczy: sztormowego morza, bezksiężycowej nocy i gniewu łagodnego człowieka,
Po niekłamanym zachwycie Imieniem Wiatru szybko odnalazłam w czeluściach biblioteki jego kontynuację - Strach Mędrca. Szybko zatopiłam się w lekturze i utonęłam na dobre.
Nadszedł nowy dzień, a z nim jeszcze więcej opowieści w opowieściach, w opowieściach. Patrick Rothfuss bardzo zręcznie przeprowadza czytelnika przez historyjki i bajania w swojej własnej legendzie o Kvothe'm. Dzieje znów prowadzą nas na próg Uniwersytetu gdzie główny bohater znów staje się centralnym elementem różnorodnych waśni i sporów, z których wychodzi nie zawsze w najłatwiejszy sposób.
Tym razem dzięki swojej niezwykłej umiejętności wpadania w kłopoty droga w końcu niesie go setki mil od dotychczasowego miejsca, który uważał właściwie za swój dom, do którego tak zapamiętale dążył - Uniwersytetu, od którego, siła znacznie wyższą od niego, musiał wziąć urlop.
Po wielce trudnej drodze do Severen dociera obszarpany i bez grosza przy duszy, żeby stanąć u boku właściwie najbardziej wpływowego człowieka jako doradca i muzyk.
Tu na chwilę się zatrzymam, ponieważ zadurzona Imieniem Wiatru w recenzji poprzedniej części pominęłam rzecz, której powinnam napisać od razu. Co sprawia, że książka jest tak porywająca jest także to, w jaki sposób autor opisuje muzykę. Jest ona wszechobecna w obu częściach, sam Kvothe jest, oczywiście, równie genialnym muzykiem, co arkanistą. Całe książki wręcz opływają w muzyce jest jest to niewątpliwie bardzo przyjemne doznanie.
Wracając do Strachu Mędrca muszę przyznać, że właściwie w tej części autor niewiele nam daje jeśli chodzi o czystą fantasy, magię i jej arkana, ale nie pomniejsza to wcale jej wartości. Wręcz przeciwnie bardzo dobrze czyta się o spiskach i intrygach na dworze szlacheckim. Troszkę w odległym tle pozostaje wątek główny żądzy zemsty Kvothe'go - Chandrian, ale tajemnice, spiski i próby otrucia przyzwoicie zstępują główny wątek.
A są dwa rodzaje tajemnic. Sekrety ust i sekrety serca.
Większość z z nich jest sekretami ust. Pogłoskami i przekazywanymi szeptem skandalami. Te tajemnice pragną się wyrwać na swobodę. [...] Walczą o wolność.
Sekrety serca to inna sprawa. Są intymne i bolesne, i nieczego nie chcemy bardziej, niż ukryć je przed światem. [...] Jeśli dać im dosyć czasu, złamią serce.
Jak widać dałam ździebko niższą ocenę niż pierwszemu tomowi Kronik Królobójcy, a uzasadnienie ma to właśnie w stanowczym braku większego polotu z gatunku fantasy, ale ja jestem cierpliwym słuchaczem i chętnie poczekam, żeby zobaczyć co do opowiedzenia będzie miał Kvothe-karczmarz w klejnej części Strachu Mędrca. Jedyne co mi się w tym wszystkim nie podoba, że jak już przeczytam finał dnia drugiego opowieści, to, tradycyjnie przy świeżych książkach, że będę musiała czekać nie wiadomo jak długo, żeby przeczytać kolejną. Ehh dlatego też mam sentyment do książek napisanych dawno temu, których zakończenie jest dostępne na wyciągnięcie ręki, choć z drugiej strony ... :)
- Kwestia winy nie ma tu nic do rzeczy. Drzewo nie wywołuje burzy, ale każdy głupiec wie, gdzie uderzy błyskawica.
No cóż, jak ten głupiec sięgnęłam po książkę, o której mogłam się spodziewać, że wywoła we mnie silny wicher i pobudzi wyobraźnię, więc cierpliwie czekać mi przyjdzie na kolejny dzień z opowieściami Kvothe'go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz