wtorek, 14 stycznia 2014

Susan Ee - Angelfall

5/10

Najlepsza strategia to płynąć z prądem i nie sprzeciwiać się osobie opowiadającej dziwactwa. To bezcelowe, a czasami nawet groźne.

Kiedy zobaczyłam bardzo wysokie recenzje Angelfall autorstwa Susan Ee na LubimyCzytać pomyślałam, że to książka wprost dla mnie i akurat na teraz. Niestety myliłam się. Oczywiście, jak po ocenie widać, nie jest to najgorsza z książek, z jakimi miałam do czynienia, ale na pewno nie zapracowała sobie w moim uznaniu na takie noty, jakimi ją opisują.

Kto nas ustrzeże przed stróżami?

Treścią książki jest postapokaliptyczna rzeczywistość w Ameryce. Po serii kataklizmów, które rozpoczęły się według opowieści głównej bohaterki mniej więcej dwa miesiące przed obecnym czasem wydarzeń, nastąpiła z góry przegrana wojna ludzi z tymi najbardziej przez wielu cenionymi istotami nieziemskimi - aniołami. Bezwzględni apostołowie śmierci i zniszczenia napadają na ludzkość pozostawiając po sobie szlak trupów. Pomysł i krótki opis z tyłu książki spowodował we mnie wybuch pozytywnych emocji, co do ewentualnej zawartości stronic. Wszystko brzmi gniewnie, wojowniczo, obrazoburczo i właśnie dlatego intrygująco. A co otrzymujemy tam w zamian?

Główna bohaterka, nastoletnia Penryn służąca za głowę swojej małej rodziny: siedmioletniej, poruszającej się na wózku inwalidzkim siostry, oraz wymagającej psychiatrycznej opieki matki, która nie do końca przebywa w świecie rzeczywistym, postanawia przenieść ich trójkę z dotychczasowego schronienia w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Decyduje się na podróż pod osłoną nocy, kiedy nawet uliczne gangi boją się wychylać nosa z ukrycia. Właśnie wtedy staje się świadkiem porachunków tych, którzy na nasz zwykły doczesny świat napadli. Widzi egzekucję na jednym z aniołów i kiedy jako dzielna amerykańska nastolatka decyduje się pomóc mu, nie zdaje sobie sprawy, że ta sytuacja, ten akt dobrej woli, skomplikuje jej życie do niemożliwości. Jeden z oprawców porywa jej małą siostrę i ulatuje w powietrze z chytrym uśmiechem na twarzy. Cała dalsza treść książki, to wędrówka  w jednym celu - odnaleźć i uratować młodszą siostrę.

Nie brzmi wprawdzie dogłębnie źle. Pomysł całkiem w porządku, ale realizacja na poziomie bardzo mizernym, jakby autorka nie mogła się zdecydować czy napisać jakiś paranormal romance, czy porządny kawałek postapokaliptycznej literatury. Główna postać nastolatki jest kompletnie przerysowana zupełnie rodem z filmów akcji z jednym bohaterem przeciwko legionom. Penryn potrafi bić się wręcz, okazuje się, że zapobiegliwa, choć nie w pełni władz umysłowych matka zapisywała ją na wszelkie kursy walk, samoobrony, łucznictwa, strzelectwa i nie wiem czego jeszcze, ale jest ona naprawdę całkiem twardym i wykwalifikowanym małym zabójcą. Anioły są po prostu złe i tyle, żadnych pobudek, żadnych głębszych przemyśleń, właściwie jak się wydaje gdzieś tam w trakcie książki, nawet same nie wiedzą w jakim celu w ogóle na ziemie się dostały. Jest jedna postać w całej książce, według mnie, która jest naprawdę kimś. Jest nią matka - wariatka. Kobieta o psychopatycznej osobowości, w okresach 'odpłynięcia' od rzeczywistości mówiąca językami. Zdaje się postacią dość kuriozalną na tle wszystkich innych, a nawet przerażającą momentami. To taka perełka w rysach psychologicznych bohaterów naszej opowieści.

Jeśli chodzi o sam proces czytania, to muszę powiedzieć, że język używany przez autorkę jest banalnie prostym językiem. Treść nie wymaga głębszego, jeśli w ogóle jakiegoś, zrozumienia. Dialogi są dość banalne i płytkie. Niemniej przeczytałam ją całą. 

Zawsze wiemy za mało

Susan Ee zaczęła źle. Jakimś nadprzyrodzonym zadurzeniem nastolatki w przeatrakcyjnym aniele, ale kończy całkiem do rzeczy. Gdzieś tam w trakcie czytania pomiędzy szmirowato opisanymi nastoletnimi uniesieniami i wzruszeniami, zaczynają się pojawiać dość ciekawe elementy na pograniczu horroru a laboratorium szalonego doktora. Końcówka jest już całkiem do rzeczy i jeśli ktoś chce przedrzeć się przez, jak dla mnie, zupełnie nieudany początek, to zakończenie może w jakiś sposób wynagrodzić czas spędzony nad książką. Mimo wszystko nie uważam mojego czasu za stracony doszczętnie nad książką.



Książka bierze udział w wyzwaniu: CZYTAM FANTASTYKĘ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...