poniedziałek, 21 lipca 2014

Sebastian Fitzek - Śmierć ma 143 cm Wzrostu

7/10

Robert Stern jest szanowanym, zdolnym i skutecznym prawnikiem. Niestety, po nagłej śmierci swojego nowo narodzonego synka i rychłym z tego powodu rozwodzie, wiedzie samotnicze i smutne życie nie pozwalając nikomu na zbytnie zbliżenie do siebie, gdyż każdy bliższy związek, który odsuwa go od cierpienia po dziecku, traktuje jako osobistą zdradę nieżyjącego dziecka.
Jak zmieni się jego życie po spotkaniu małego chłopca, który jest jakby chodzącą reinkarnacją? Czy uwierzy w wędrówkę dusz, czy będzie w stanie uwierzyć, że gdzieś tam jego syn nadal żyje?
Chory 10 latek, Simon, pewnego dnia prosi swoją pielęgniarkę o adwokata, ponieważ podczas terapii reinkarnacyjnej - prezentu na 10 urodziny - przypomina sobie, że zabił człowieka. 15 lat wcześniej.
W tak dziwny sposób, nasz prawnik Robert Stern zostaje wplątany w tak pokręconą i niesamowitą historie, że aż ciężko ją sobie wyobrazić.


Sebastian Fitzek pociąga mnie już od dłuższego czasu, jakkolwiek głupio to nie brzmi ;) Fakt, że chciałam zacząć od Kliniki, ale jakoś jeszcze nie trafiłam nigdzie na nią, a Śmierć... mam akurat w formie e-booka, więc łatwo było mi ją wziąć ze sobą na urlop, to padło właśnie na tę książkę jako pierwszą.

Śmierć ma 143 cm Wzrostu jest bardzo fajnym thrillerem o wartkiej akcji i dość porządnie zamotanej fabule. Autor nie stroni od trudnych tematów i dlatego zanurza nas w bagnie pobić, zabójstw i nawet pedofilii. Dodatkowo tak wszystko splata, że w końcu naprawdę nie wiadomo kto jest kto i czy na pewno tak jest. Niestety, nie jest on tak wciągający jak bym oczekiwała, ale wcale nie zmienił on mojego nastawienia na Klinikę.

Śmierć ma 143 cm Wzrostu jest po prostu bardzo poprawnym thrillerem brodzącym w brudach tego świata. Właściwie nie jest wściekle oryginalny ani odkrywczy. Dobrze się go czyta, ale nie jest kawałkiem literatury, który zostawia po sobie tę szczególną drzazgę w duszy, która w myślach każe do siebie powracać i zastanawiać się nad nieuniknionym. Autor złapał za powielany pomysł i napisał całkiem przyzwoitą i dość okrutną opowieść o brzydkich przypadłościach różnych ludzi, żeby nie powiedzieć dosadniej - dewiantów.

Książkę czyta dobrze i nie ma w niej nic, co mogłoby w języku przeszkadzać. Porządna rozrywka dla ludzi lubiących gatunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...