Nora Grey jest zwykłą, zwariowaną nastolatką i posiada równie zwariowaną przyjaciółkę Vee. Obie, jak to w nastoletnim życiu bywa, mają śmiertelnego wroga w postaci pięknej blond-włosej cheerleaderki - Marcie. A do tego jeszcze na biologii porozsadzał ich trener chcąc zmusić do poznania innych osób w klasie i napisać o nich wypracowanie - niezmyślone.
Ale dlaczego akurat Nora musiała trafić na tego, hm, tego mrukliwego, typa, który już od 15 minut pisze w zeszycie coś na jej temat pozornie nie zwracając na nią uwagi i dlaczego ona jak zwykle nie wie jak się zachować?
Patch jest w klasie nowy i nikt nie wie nic na jego temat poza tym, że jest mroczny i mrocznie pociągający.
Na domiar złego z prywatnej szkoły Kinghorn przenosi się do nich dwóch nieprzyzwoicie przystojnych chłopaków, a Nora czuje, że coś, ktoś zaczyna ją śledzić i nie czuje się z tym dobrze.
Taaaak, przeczytałam Szeptem i sama się dziwię ;) Ale już się tłumaczę. Dostałam tę książkę od znajomej i tak leżała czekając na swój czas kiedy zauważyła ją moja bratowa i się skusiła, a potem na tyle jej się spodobała, że przeczytała kolejne części. Po niej wzięła ją do ręki jej córka, a moja chrześnica i również twierdziła, że jest fajna. Pomyślałam, że chętnie przekonam się, c podoba się młodym dziewczynom w obecnym świecie i tak się dokonało.
Szeptem jest paranormal romansem, który, gdyby nie jego minusy, o których później, byłby całkiem dobrą książką w tym typie. Czyta się to bardzo szybko, łatwo i nawet przyjemnie. Oczywiście nie ma tu miejsca na poszukiwanie czegoś głębszego, to po prostu taka historyjka rodem z nieba wzięta. Z drugiej strony nie zawsze mamy ochotę na mięsiste tomy o mnogości tematów do rozmyślań.
Tutaj mamy parę nastolatek, inne, które ich nie lubią z wzajemnością, kilku chłopaków - przystojnych oczywiście, a i nie biednych, i mamy bazę do opowiastki. W dodatku do tego wszystkiego dzieją się rzeczy nie z tej ziemi. Uważam, że to całkiem przyjemna lektura dla młodych dziewczyn, które lubią książki o miłości. Ja w wieku nastoletnim raczej czytywałam horrory i nie do końca mnie taki gatunek przekonuje.
Teraz to, co mi się nie podobało, i przez co cena książki spadła o ten 1 punkcik. Przede wszystkim nie ma tu nic nowego. World After Susan Ee by płytki, ale przynajmniej w miarę oryginalny, a tu, ech. Wyobraźcie sobie zamiast upadłego - wampira, dodajcie nieskładną ruchowo nastolatkę wychowywaną przez matkę, zamiast przez ojca, wsadźcie to wszystko w środowisko szkoły średniej i jaka książka Wam wychodzi? No właśnie Zmierzch. Nie wiem co było pierwsze, a co było potem, ale obie są takie same. Gdyby nie książka Stephanie Meyer, którą, a jakże, także kiedyś przeczytałam z czystej ciekawości, tej dałabym więcej punktów, ale nie mogę, jakoś czuję, że to podprowadzenie pomysłów i tyle. Mimo wszystko ta, jest lepsza od tamtej, jeśli w ogóle można mówić o tych książkach w kategorii 'lepszej, czy gorszej'.
W każdym bądź razie myślę, że naprawdę może się podobać młodszym odbiorcom. Tylko tak się zastanawiam, co może być w dalszych dwóch częściach, w końcu tu jest jakby, hm, wszystko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz