sobota, 7 grudnia 2013

Roland Topor - Chimeryczny lokator

8/10


To moje pierwsze spotkanie prozą Rolanda Topora i śmiało mogę powiedzieć, że nie ostatnie. 

Chimeryczny Lokator to opowieść  zwykłym bezimiennym, szarym człowieku - Trelkovskym. Rosjanin urodzony we Francji, który wiedzie swoje zwykłe życie jako przeciętny urzędnik. Niestety pewnego dnia pojawiają się kłopoty i musi szybko szukać sobie lokalu do wynajęcia i tak trafia pod dach kamienicy pana Zy. 
Trelkovsky jest człowiekiem w zasadzie spokojnym i starającym się nie wszczynać problemów z sąsiadami, wręcz przeciwnie stara się raczej, żeby go słychać i widać nie było. Taki przeciętny człowiek, jakich tysiące na ulicach, a wszystko przez różne sytuacje życiowe. U Trelkovsky'ego już od najmłodszych lat kiełkowało poczucie wstydu, zażenowania dowiadujemy się o tym z historii, którą sam nam przekazuje:

Nauki i policzki, które otrzymał, lecz nie znalazł w nich nic oryginalnego.
Pewnego razu w szkole poprosił, by pozwlono mu wyjść do ubikacji, a ponieważ długo nie wracał, wysłano jakąś dziewczynkę, by zobaczyła, co się z nim stało. Gdy wrócił do klasy, nauczycielka spytała niegrzecznie: "No i co, Trelkovsky, nie wpadłeś chyba do dziury!" Wszystkie dzieci go wygwizdały. Był czerwony ze wstydu.
Czy to wystarczyło, by go określić? Pamiętał cierpienie i wstyd. Lecz nie rozumiał już dokładnie jego przyczyn.

Jak widać Chimeryczny Lokator  może być opowieścią o każdym z nas, przecież, jak sam bohater napisał "nie znalazł nic oryginalnego" w swoich doświadczeniach, a więc takich doświadczeń każdy z nas mógł mieć na pęczki. Doświadczenia, które nas zbudowały i sprawiły, że funkcjonujemy w taki a nie inny sposób, czasami nawet nie wiedząc i nie dociekając dlaczego.
Ta książka to historia powolnego rozpadu psychicznego jednostki i środków nacisku, które wmanipulowują go w ramy, które inni chcą, żeby wypełnił sobą. To atak agresora, agresora-zbiorowego na nie będącą w stanie obronić się skutecznie ofiarę.

Rozległo się pukanie do drzwi.
- To oni!
 Trelkovsky przeklinał ogarniającą go panikę. Słyszał bicie swojego serca niczym echo odpowiadające uderzeniom w drzwi. Trzeba było jednak coś zrobić. Potok przekleństw i stłumionych obelg popłynął mu z ust.
A więc znów będzie musiał się tłumaczyć, usprawiedliwiać, przepraszać, że żyje! Będzie musiał być wystarczająco miękki, by wygnać nienawiść i osiągnąć obojętność. [...]Oczywiście nie proszę was, byście mnie kochali, wiem, że to jest niemożliwe, gdyż nie jestem przyjemny, lecz dajcie mi w jałmużnie wystarczająco dużo pogardy, aby mnie nie zauważać.

Trelkovsky czasami stara się wyrwać z plastycznych ramion ugniatających jego psychikę swoich sąsiadów, czasami, na krótką chwilę miewa nawet przebłysk własnej świadomości, swojego stopniowo traconego ego, ale to wszystko przychodzi z trudem. Prowadząc do zapętlonej psychozy.

Historia jest naprawdę świetna, choć spisana na tak niewielu stronach. Pióro Roland Topora charakteryzuje się lekkością i polotem. Humor przeplata się z powagą - pełna groteskowość nastroju we wspaniałym stylu. Książkę czyta się przyjemnie i szybko ze względu na łatwy język, ale podejrzewam, że na dług zapadnie mi w pamięć ze względu na treść. Studium przypadku, upadku, rozpadu, poddaństwa. Cudowna.

Śmierć to ziemia. Z niej wychodzą pączki życia i próbują umknąć. Kierują się w przestrzeń. Śmierć pozwala na to, gdyż jest bardzo łasa na życie, Zadowala się pilnowaniem swej trzody, a gdy zwierzęta podrosną, połyka je niczym łakocie. Powoli trawi pokarm, który powrócił do jej łona, szczęśliwa i syta jak gruba kotka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...