Za pomocą techniki zamierzają zmienić ludzkość w coś w rodzaju społeczności owadów. Sprawić, że staniemy się jednym zjednoczonym umysłem. Żadnego cierpienia, żadnego stresu, żadnego gniewu, czy zazdrości. Ale my wybieramy inny świat. Wybieramy prawo do cierpienia.
Noah siedzi w poczekalni Ceglaka - szpitala psychiatrycznego w Londynie, gdzie odwiedza swojego starszego brata. Nikt nie wie, co przytrafiło się silnemu, byłemu żołnierzowi, który z niejednego piec chleb jadł, że został sprowadzony do masy mięśni przykutej do szpitalnego łóżka wykrzykującego niestworzone rzeczy.
Prywatny odrzutowiec spektakularnie rozbija się wlatując w stadion, na którym trwa rozgrywka meczowa. W samolocie, oprócz załogi, ginie miliarder i jego syn, a na trybunach cudem unika śmierci jego córka.
Co wspólnego mają ze sobą córka miliardera z Ameryki, który zginął śmiercią tragiczną w wypadku samolotu i młody nastolatek, Brytyjczyk, którego brat wylądował w zakładzie psychiatrycznym. Jakie wspólne dążenie złączy tych dwoje w niewiarygodnie dziwnej rozgrywce, w którą mniej, lub bardziej świadomie zaangażowane będą głowy znaczących państw światowych?
Książkę Michaela Granta, BZRK wypatrzyłam w kupie innych wśród targów taniej książki w straganach nadmorskich. Okładka od razu przykuła mój wzrok, gdyż metalizujące słońce we wściekłym pomarańczu raziło moje oczy. Sięgnęłam po nią zauważając nazwisko autora, a jestem już po jego serii Gone, która wcześniej przeze mnie przeczytana ze swoją ideą goldingowską Władcy Much niezmiernie przypadła mi do gustu. I tak popatrzyłam, poczytałam blurby na skrzydełkach i stwierdziłam, czemu nie. Autora znam, więc mogę powiedzieć, po przeczytanych 6 częściach serii Gone, że podoba mi się jego styl pisania i pomysły na powieści, no jeszcze ta rozpieszczająca zmysły każdego czytelnika tak ponętnie niska cena, nic tylko brać. I tak trafiła w moje ręce.
Michael Grant w BZRK pokazuje czytelnikowi wielowymiarowy świat w tym jeden taki, który nas ściśle dotyczy, a którego zupełnie nie znamy i nie traktujemy jako świat odrębny i potencjalne pole walki. Tym drugim światem jesteśmy my sami, nasze ciała, poziom - 'bebechy' jak mówią tym bohaterowie stworzeni przez autora.
Bóg nie siedzi w wielkich rzeczach mierzonych kilometrami. Jest właśnie tam, w głębi, W czułkach pchły, które wyglądają jak włochaty pień drzewa i drgają spragnione krwi. I w makrofagu czołgającym się przed siebie jak ślimak bez skorupy, który przyszedł cię pożreć. I w komórkach, które dzielą się u twoich stóp; w krajobrazach mnożących się bakterii; i tak, właśnie tam' chcesz zobaczyć Boga z bliska, na własne oczy?
Oczywiście BZRK nie jest jakaś książkową wersją Mikrokosmosu to prawdziwy thriller ze scenami pełnymi brutalności, z morderstwami, ze spiskiem ogólnoświatowym, którym chcą zawładną syjamscy bracia bliźniacy. To thriller młodzieżowy, gdzie na poziomie walki w bebechach nanobotami kierują jakby w grze komputerowej nastolatkowie wypełniający rozkazy dorosłych, którzy dają im to, o czym ci marzą. Takie małe skromne przekupstwa. Niby dla młodzieży a świetny pomysł i całkiem mnie wciągnął.
Może bohaterowie opisani na kartach powieści nie są jakimiś mistrzowskimi postaciami na miarę szekspirowską, ale nie o to w zasadzie chodzi w thrillerze, żeby zachwycać się bohaterami. Tu ważne są ruch, niewiadoma, zagrożenie i pomysł, a pomysł Michael Grant miał przedni i trzeba przyznać, że książka jest naprawdę dobra. Polecam z czystym sumieniem, ja z pewnością rozejrzę się za kolejną częścią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz