Czy zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wyglądał nasz świat kiedy zabraknie w nim Pana? A przynajmniej, czy zastanawiali się Ci, którzy wierzą, że Pan jest i prowadzi swoje owce przez pełne nienawiści i klęsk otoczenia kanionami, w których unikną większych niebezpieczeństw.
Ja jestem agnostykiem, więc jakby nie do końca mogę skłaniać się ku wyżej przedstawionym problemom, ale Michał, Gabriel, Razjel i inni bohaterowie stanęli twarzą w twarz z rzeczywistością bez Pana. O ile nas, Ziemian, nie do końca to dotknęło, o tyle zastępy skrzydlatych stanęły oko w oko z przerażającą wizją nadciągającego kataklizmu.
Kiedy Gabriel z przyjaciółmi są już pewni, że Pan opuścił ich Królestwo, zaczynają się sypać na nich same klęski, pucze przygotowywane przez wysokich i wiecznie niezadowolonych anielskich dostojników i na domiar złego w powietrzu wisi nieuchronność bliskości Anty-Kreatora. Z kim przyjdzie się zbratać szacownym i pełnym honoru zastępom anielskich żołnierzy, z kim połączy się lud Głębi i co mogą osiągnąć malutcy aniołowie i anielice w cieniu ogromnego zagrożenia upadkiem w niebyt.
Już od dłuższego czasu miałam ochotę na spotkanie z Mają Lidią Kossakowską i dzięki kochanej Karoli (dziękuję) wreszcie miałam okazję. Książka jest świetna. Bohaterowie może nie są najwspanialszymi kreacjami, ale bardzo szybko zjednują sobie swoich czytelników. Aniołowie są tak rozkosznie ludzcy, że aż sam uśmiech na twarzy się pojawia, no i ten Daimon Frey - Abaddon, Niszczyciel Światów ze złowrogim spojrzeniem bezdennych czarnych oczu. Cała kreacja świata złożonego z Głębi, w którym mieszkają demony i anioły, które odeszły z wysokości, Ziemi i kilku poziomów Nieba, bohaterów, którzy wreszcie nie są ludźmi, lub wampirami, wilkołakami, czy nawet aniołami, którzy zakochują się w ludziach jest całkiem przekonująca i ciekawa. Autorka wyraźnie pokazała zależności zarówno między samymi Istotami, jak i urzędnicze schodki zależności.
Książka w ogóle nie pozostawia miejsca na jakiekolwiek znudzenie fabułą. Dzieje się gęsto i na różnych poziomach. Nawet jeśli wydaje się czytelnikowi, że już o jakaś dłużyzna się zacznie, to nic bardziej mylnego, bo tam zaraz coś przywieje takiego, że znów oko się nie da oderwać od dalszego ciągu.
Opisy bitewne - świetne. Zdarza mi się w książkach, przy walkach czytać batalistyczne fragmenty po łebkach, nie zawracając szczególnej uwagi na chrzęst słów użytych przez autorów, ale tu sceny batalistyczne są wspaniale opisane. Czytamy i czujemy zapach gorącej posoki wypływającej nawałnicami z otwartych tętnic, słyszymy chlupot błota w butach żołdaków i jęki rannych wierzchowców i ich jeźdźców.
Siewca Wiatru jest napisany bardzo przyjemnym językiem, który pozwala na szybkie i wygodne czytanie. Książka wręcz obfituje w dialogi i akcję, i dodatkowo jest w niej pełno fajnego, sytuacyjnego humoru. Bardzo szybko, już po pierwszych kilku stronach zyskała moją pełną uwagę i utrzymała ją do intrygującej kończącej koncepcji.
Pomimo tego, że jest to książka może dla młodszego adepta gatunku fantastyki (no, młodszego ode mnie przynajmniej) z pewnością jest to taka, książka, którą w końcu zakupię i do swojej biblioteczki i na pewno też namówię na przeczytanie jej mojego osobistego Młodego. Bardzo polecam, tym bardziej, że niewiele jest tak fajnych autorek zajmujących się fantastyką od strony bitewnej w naszym rodzimym kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz