Tym razem Bridget spotykamy zagubioną w pogoni za dziećmi, tak, własnymi, w dodatku Bridget jawi nam się panią w wieku średnim.
Bridge jak to Bridge, nie ogarnia właściwie nic poza, hmm właściwie poza niczym. Jest w rozsypce całkowitej, a na domiar wszystkiego zadurzyła się w ... chłopaczku. I tak staje się panterą, która złowiła o wiele młodszego partnera i chce go jak najdłużej przy sobie zatrzymać.
Tym razem, w pamiętnikowych wstawkach, na początku rozdziałów, wstawia swoje, nie zawsze spadające kilogramy, choć kilka razy są, ale tym razem, Bridget pragnie zostać ogarniającą młody, nowoczesny świat mega społeczeności internetowych przebojową kobietą w wieku dojrzałym i tak śledzimy ilość śledzących ją osób na twitterze.
Ponadto wszystko, oczywiście, chce być piękną, doskonałą matką, która nigdy nie zapomina o zobowiązaniach swoich dość małoletnich dzieci.
Kiedy zobaczyłam trzecią część Bridget Jones w mojej bibliotece stojącą samotnie na półce, od razu zabrałam ją do domu. Dla niej zostawiłam nawet czytanie dalszych przygód Wiedźmy, a wszystko dlatego, że Bridge uwielbiam pasjami. Bridget Jones, sierotowata, zakręcona i, zdaje się, niespełna rozumu, singielka z Dziennika jest moją idolką. Jest tak cudownie wyabstrakcjonowana, że aż ją kocham, choć druga część już była taka trochę nie-Bridge'owa. Tak więc, jak tylko skończyła drugą część Wiedźmy zaczęłam czytać Bridget. I co? I, niestety, kaszana.
Na szczęście 'toaletowy azyl' pozostał niezmiennym elementem książki. Wprawdzie teraz matka-Angielka chowa się we własnej łazience, własnej szeregówki, przed własnymi dziećmi. Niemniej czytając ustęp (nomen omen ;p) o chowaniu się przed pociechami, od razu staje mi głowie żywa scena z prezentowania nowej książki Kaffki:
<Bridget dochodząca do grupki literatów omawiających dzieło literackie. Wybuch śmiechu, w którym uczestniczy wyżej wymieniona.>
- A Pani, co Pani sądzie o filozofii naturalistycznej w wątku....
- Ja...ja...ja, proszę szanownych panów, zastanawiałam się właśnie, czy może w jakiś sposób, któryś z panów tutaj być może wie....gdzie tutaj są toalety?
I to właśnie jest cała esencja Bridget, której w tej części niestety bardzo mi brakuje.
Bridget Jones jest kobietą lat 51, która samotnie wychowuje dwójkę małych dzieci w wieku grupy przedszkolnej. Tu już mi się coś nie zgadza. Co ona tak długo z tym Markiem robiła. Ślub wzięli kiedy Bridge miała 30 lat z okładem, dzieci mają koło 6. Gdzie się podziało jakieś 10 lat? No ok, może mieli kłopoty z poczęciem, może chcieli nacieszyć się sobą i z dziećmi trochę zwlekali, tak, że wyszło późne macierzyństwo, ale mimo wszystko ;/ coś tu jakoś nie tak.
Nie będę mówiła, co autorka wykombinowała, ale zastajemy Bridge jako samotną matkę no i osobę bardzo dojrzałą, przynajmniej wiekiem, a ona nic się nie zmieniła, a właściwie tak, zmieniła się bardzo. Stała się po prostu głupsza. Może nie była od początku kreowana na mądrą, ale mam wrażenie, że jak się jest piękną, czy młodą i głupiutką, to uchodzi, a starą i głupią? To lepiej, żeby się nie odzywała. Bridget Jones w Szalejąc za facetem stała się prymitywna i wulgarna. Co chwilę autorka pokazuje nam obrazki o tematyce (za przeproszeniem czytających) pierdów, bekania, i cofaniu się treści żołądkowych. Oczywiście, nawet one mogą być sytuacyjną śmiesznostką, ale nie w literaturze, nie w taki sposób. Tu raczej wyżej wymieniona tematyka randek mnie odstręczała.
Jest w książce kilka momentów, które były rozczulające, czy bardzo zabawne, w stylu starej Bridget, ale na tak gruby tom było ich stanowczo za mało. Ogólnie tematyka jest bardzo jednokierunkowa - znaleźć sobie faceta na seks, i usiana niewybrednymi przekleństwami.
Spodziewałam się czegoś innego. Jak już na samym początku zorientowałam się, że Bridge jest samotną mamą, oczekiwałam, fajnych, zabawnych sytuacji z życia codziennego, chwytliwych 'numerów' dzieci, które roztrzepanie i bezwzględną szczerość przejęły po mamie, a nie wulgarnej, niezorganizowanej kobiety po pięćdziesiątce, której celem nadrzędnym jest 'pozbycie się' dzieci na weekend i wyjazd na tenże z młodym kochankiem. Chyba wychodzi ze mnie jakaś matrona, ale, jako matka, nie rozumiem takiej postawy. nie kiedy dzieci są tak małe i kiedy się je zostawia, praktycznie z byle kim, żeby tylko mieć czas dla siebie. Oczywiście nie chce tu powiedzieć, że matki nie mogą mieć czasu dla siebie, ale, kurczę, nie w taki sposób.
Podsumowując muszę przyznać, że Bridge rozczarowała mnie całkowicie swoją osobą i przeczytałam książkę dlatego, że mam wielki sentyment do pierwszego, oryginalnego tworu jakim jest Bridget Jones.
Książka bierze udział w wyzwaniu: CZYTAM OPASŁE TOMISKA
Książka bierze udział w wyzwaniu: CZYTAM OPASŁE TOMISKA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz