Jak pisałam, przy którymś z wcześniejszych postów, nie lubię opowiadań i nadal podtrzymuję to zdanie. Są stanowczo zbyt krótkie i zostawiają mnie w kompletnym niedosycie. To, co ma zadatek na genialną długą opowieść jest skrócone do minimum i pozostawia mnie żałośnie niezaspokojoną. Mam wrażenie, że powiadania są po prostu taką grą wstępną, po której brak dalszego ciągu.
W Rzeźniku drzew Andrzej Pilipiuk zabiera nas na krótkie wypady terenoznawcze od cmentarza począwszy po drogę do Raju i jak nam to przekazuje? A serwuje nam to jak we wspaniałej starej francuskiej restauracji. Opowiadania są pełne elegancji słownej, pięknego języka, rewelacyjnego żargonu cechowego, gdzie trzeba, mówiąc nie za długo Andrzej Pilipiuk wie jak zrobić czytelnikowi dobrze. Przekrój opowiadań jest różny, płaszczyzny i tereny, na których obcujemy tak samo, jak i różnorodni w nich bohaterowie. Bez mrugnięcia okiem mogę zapewnić, że każdy tu znajdzie coś dla siebie.
Bardzo przypadł mi do gustu styl autora i kreślonych przez niego światów i sytuacji. Opisy, w których nie bardzo się lubuję, u Pilipiuka czytam z przyjemnością i nie zdarza mi się chęć pominięcia kilku zdań. Opowiadania są nie tylko fajnie wyśrubowaną fantastyką, ale również pełne humoru.
Usadził ich [gości] przy stole [...]
- Herbata, niestety, tylko gruzińska, - wniósł tacę ze szklankami.
Smith pociągnął łyk naparu.
- Prawdziwą herbatę to siano widziało, gdy koszący je rolnik odkręcił termos, by popić kanapkę.
Rzeźnik drzew jest zbiorem opowiadań niesamowitych, które wciągają czytelnika od pierwszego słowa. Są naprawdę rozmaite. Duchy, upiory, złe i dobre miejsca, przyszłość, teraźniejszość i przeszłość. Wszystko tu znajdziecie. I w dodatku w tak profesjonalnej oprawie. Andrzej Pilipiuk jest cudownym bajarzem, potrafić omamić, zatrząść i rozbawić czytelnika. Wszystko tu jest wspaniałe tylko szkoda, że takie krótkie ;)
Moimi faworytami wśród tego zbioru są z pewnością: tytułowy Rzeźnik drzew, Szkolenie, Poddasze i Serce z kamienia. Szczególnie przy nich czuję, że jako krótkie opowiadania wiele tracą na swoich możliwościach rozbudowy fabuły. Chciałoby się czytać o tym jakoś trochę dłużej, ponieważ są tak absorbujące, ale niestety nie można mieć wszystkiego.
Niemniej podkreślę jeszcze raz Andrzej Pilipiuk doskonale rozumie ludzkie odczucie i świetnie wplata je w swoje treści i dlatego też stanowią one tak doskonałą pożywkę czytelniczą, bo czytając zdajemy sobie sprawę, że sami tak byśmy czuli w podobnej sytuacji, więc te historie stają się tak autentyczne.
Po trzech dniach czytania monografii naukowych poczułem, że umysł mi odkotwicza. Tkwiłem tu jak puszczyk w dziupli. Zapomniany, niepotrzebny. Telefon milczał, nikt nie pukał do drzwi. Zorientowałem się też, że aparat nie był podłączony do żadnej wewnętrznej sieci. W ogóle nie miał kabla....
Każdy z nas miał tak nie raz, prawda? Przydzielony często do jakiejś bezsensownej pracy, chcąc zająć mózg czymkolwiek zaczynał czytać choćby setny raz reklamę sprzed trzech lat, żeby choćby na czymś wzrok skupić, a umysł wtedy brnął i tak gdzieś w siną dal...
Warto czytać polskich autorów.
Książka bierze udział w wyzwaniu: CZYTAM FANTASTYKĘ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz