Wolha Redna, W.Redna po skończonych egzaminach trafia na królewski dwór z protekcją własnego profesora.
Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby tam została, w końcu w Dogewie czekają na nią przyjaciele - wampiry, a może i więcej niż przyjaciele?
Z niecierpliwością godną profesjonalnej, wykształconej wiedźmy słusznie 'przekonuje' samego władcę, że nie warto zatrzymywać jej zbyt długo na dworze.
Urywając się nanznaczonego zadania czym prędzej udaje się do doliny wampirzej. Oczywiście nie stroni po drodze od okazjonalnych zadań, bo jak to tak wrócić do Lena z pustą sakiewką.
Po dotarciu do upragnionego celu okazuje się, że nie jest tak mile oczekiwana, jak mogłaby sądzić, a sam władca udał się w podróż do ... narzeczonej.
7/10
Zrozpaczona Wolha po śmierci swojego cokolwiek więcej niż przyjaciela wydaje się na rozstaju. Jest zagubiona i nie ma pojęcia, co przyniesie jej przyszłość. Na domiar złego wciąż gnana jest przez bliżej niezidentyfikowanych wrogów.
Spotkana najemniczka kontynuje wspólną wędrówkę z wiedźmą czasami jej pomagając, a czasami wprawiając w pełne zdziwienie.
Do kompanii dołączył także wampir - Rolar, który wspiera dziewczyny i nagminnie wyśmiewa się z wojowniczki, która przerażona jest jego towarzystwem i wciąż boi się o swoją dziewiczą krew tętniczą. Kto wie, co kryje się za jego pobudkami.
Wolha stoi przed pierwszym w życiu wyzwaniem - musi otworzyć drzwi do zaświatów, zamknąć wiedźmi krąg. Czy jej się uda, czy uratuje drogiego jej sercu przyjaciela, czy nowi przyjaciele będą ją wspomagać do końca i czy Len będzie miał powód do powrotu?
Postanowiłam zrecenzować od razu obie części Wiedźmy opiekunki. Po pierwsze dlatego, że są nierozerwalnie złączone, a po drugie dlatego, że czytałam je jedną po drugiej traktując jako jedną a nie dwie odrębne.
Co mogę o nich napisać. Nadal Wolha jest dla mnie jedną z fajniejszych postaci. Jej przygody, popełniane przez nią głupstwa, czy wpadki wciąż nieodmiennie bawią mnie i radują oferując przy tym naprawdę ciekawą treść fantasy. Nie zawsze przyjacielska wiedźma rzuca się w wir wydarzeń bez przemyślenia na przysłowiowy żywioł. Podoba mi się to, że utrzymuje swoją młodzieńczą naiwność, przez co książka jest taka świeża w odbiorze. Poza tym, na szczęście, ta naiwność nie ma się nijak do głupoty, czy dziecinności i to jest bardzo duży plus. Olga Gromyko jakby nie stroni również od romansu, ale, pomimo, że jest on nieodłącznym wątkiem książki, jest tak pięknie wpleciony w słowa, że właściwie go nie widzimy, czujemy, że jest, ale autorka pozbawiła nas romantycznych spojrzeń w oczy i nocnych bezdechów zakochanych. Dodatkowo wprowadzenie Rolara - wampirzego towarzysza Wolhy w tej wędrówce zaowocowało świetnym sarkastycznym humorem, który tak bardzo lubię, a który sprawia, że dialogi w książkach stają się takimi perełkami, które nadają im pikantny humor.
Jeśli chodzi o styl pisania, to właściwie nie mam nic do dodania względem Zawodu: Wiedźma. Autorka ma lekki styl, tu okraszony dodatkowo pikanterią sarkastycznych ripost i dialektu najemniczki. Książki czyta się jak torpeda, szybko, miło i przyjemnie. Naprawdę polecam. Zabawne i fantastyczne. Bez zbędnej filozofii i przemyśleń. Po prostu książka do rozrywki i odpoczynku.
Wolha stoi przed pierwszym w życiu wyzwaniem - musi otworzyć drzwi do zaświatów, zamknąć wiedźmi krąg. Czy jej się uda, czy uratuje drogiego jej sercu przyjaciela, czy nowi przyjaciele będą ją wspomagać do końca i czy Len będzie miał powód do powrotu?
Postanowiłam zrecenzować od razu obie części Wiedźmy opiekunki. Po pierwsze dlatego, że są nierozerwalnie złączone, a po drugie dlatego, że czytałam je jedną po drugiej traktując jako jedną a nie dwie odrębne.
Co mogę o nich napisać. Nadal Wolha jest dla mnie jedną z fajniejszych postaci. Jej przygody, popełniane przez nią głupstwa, czy wpadki wciąż nieodmiennie bawią mnie i radują oferując przy tym naprawdę ciekawą treść fantasy. Nie zawsze przyjacielska wiedźma rzuca się w wir wydarzeń bez przemyślenia na przysłowiowy żywioł. Podoba mi się to, że utrzymuje swoją młodzieńczą naiwność, przez co książka jest taka świeża w odbiorze. Poza tym, na szczęście, ta naiwność nie ma się nijak do głupoty, czy dziecinności i to jest bardzo duży plus. Olga Gromyko jakby nie stroni również od romansu, ale, pomimo, że jest on nieodłącznym wątkiem książki, jest tak pięknie wpleciony w słowa, że właściwie go nie widzimy, czujemy, że jest, ale autorka pozbawiła nas romantycznych spojrzeń w oczy i nocnych bezdechów zakochanych. Dodatkowo wprowadzenie Rolara - wampirzego towarzysza Wolhy w tej wędrówce zaowocowało świetnym sarkastycznym humorem, który tak bardzo lubię, a który sprawia, że dialogi w książkach stają się takimi perełkami, które nadają im pikantny humor.
Jeśli chodzi o styl pisania, to właściwie nie mam nic do dodania względem Zawodu: Wiedźma. Autorka ma lekki styl, tu okraszony dodatkowo pikanterią sarkastycznych ripost i dialektu najemniczki. Książki czyta się jak torpeda, szybko, miło i przyjemnie. Naprawdę polecam. Zabawne i fantastyczne. Bez zbędnej filozofii i przemyśleń. Po prostu książka do rozrywki i odpoczynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz