Tak miałam wziąć się za odświeżanie, ale, oczywiście, 'zły los' zechciał inaczej. A mianowicie spoglądając na półkę uświadomiłam sobie, że w natłoku super-ciekawych książek zagubiła mi się seria o Stephanie Plum, którą już dawno pożyczyłam od koleżanki i na początek trzeba wziąć się za literaturę nie swoją :)
Ginie wujek Fred. Zupełnie bez śladu. Ale na co komu taki wujek? Grubo po siedemdziesiątce typowy stary pryk i zrzęda w dodatku skąpy jak wiejski wikary. Niemniej rodzina to rodzina, a krew nie woda. Do kogo ma zwrócić się nie całkiem szlochająca po zagubionym mężu ciocia Mabel jak nie do wspaniałej łowczyni nagród Stephanie?
Stephanie, jak można śmiało przypuszczać, wplątuje się w niezłą iście śmietnikową kabałę, w dodatku potrzebuje wystrzałowej kiecki na wielkie włoskie wesele, a przecież towarzyszyć będzie nie byle komu, a samemu Joe'mu Morelliemu, z którym i tak już nie jest, ale niech się napatrzy. Przy okazji trzeba ukryć karła i skasować jakieś rasowe super-bryki w dodatku nie koniecznie własne. Witamy w świecie Stephanie Plum.
Dawno nie czytałam serii, ale jak pisałam wcześniej czas do niej wrócić, choćby ze względu na już zbyt długi czas przetrzymywania jej. Poza tym Stephanie bardzo mnie relaksuje i świetnie się przy niej bawię. Mam zresztą coraz większe wrażenie, że Stephanie Plum to odrębne wcielenie mojej ulubionej Bridget Jones. Przy całkiem ciekawej intrydze kryminalnej, otrzymujemy dodatkowo masę dobrych fluidów, które fajnie człowieka odprężają. Umówmy się to jasne, że seria o łowczyni nagród, dość nieudolnej zresztą, nie jest arcydziełem literatury klasycznej, która na dług pozostanie nam w głowach i nad którą będziemy się zastanawiać godzinami. To typowa lektura rozrywkowa. Miła i sympatyczna. Seria z wieloma powtarzającymi się bohaterami, z którymi i ich rodzinami, możemy się polubić, lub nie, ale które z pewnością wniosą nam do życia trochę uśmiechu.
Przybić Piątkę jest jak do tej pory mniej zabawną powieścią od poprzednich, choć i tak dobrze i szybko się ją czyta. Stanowczo w tej części zbyt mało babcie Mazurowej, którą uwielbiam bezsprzecznie, a stanowczo zbyt dużo nimfomanii Stephanie. Ale i tak świetnie się przy niej bawiłam :)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz