niedziela, 26 października 2014

Dan Simmons - Hyperion

10/10

Daleka przyszłość - wiek XXVIII. Ludzkości osiadłej na wielu planetach grozi rychłe niebezpieczeństwo ze strony wrogich Intruzów. Galaktyką rządzi Hegemonia Człowieka, WszechJedność osadzona w Sieci transporterów - teleporterów, które są w stanie przenieść człowieka z jednej planety na inną w mgnieniu oka. Rzeczywistością stały się podróże statkami z napędem Hawkinga, wczasy w odległych gwiazdozbiorach i domy gdzie każde okno pokazuje inne niebo i inne słońce. To wszystko stało się możliwe dzięki udziałowi Sztucznej Inteligencji, która wkrótce po zagładzie Starej Ziemi odłączyła się od Ludzkości tworząc swoją dziedzinę władzy tak zwane TechnoCentrum i praktycznie każdą jednostką informacji jaka stale przepływa przez ich łącza. 
Kolejną planetą, na której Ludzkość chce położyć swoje zachłanne łapy, jest Hyperion. Niestety okazuje się, że ta na pozór nieciekawa planeta przyciąga oczy nie tylko Ludzi, również i TechnoCentrum z jakiegoś powodu się nią interesuje, a i Intruzi zdaj się ze wszech miar nie dopuścić do dołączenia jej do Sieci.

sobota, 18 października 2014

Lois Lowry - Dawca

8/10

Jonasz jest młodym chłopcem, przed którym nastał trudny czas, jako 12 latek zostanie mu w społeczności nadany zawód, do którego od teraz będzie się przygotowywał, żeby później pełnić swoją funkcję z zapałem i werwą dla dobra wszystkich. Niestety Jonasz sam nie wie gdzie chciałby się znaleźć ani tym bardziej jaki zawód wykonywać, natomiast wie, że jest z nim coś nie tak, że to, co widzi jest inne, nie takie jakie powinno być.
Społeczeństwo, w którym dojrzewa Jonasz, jest społeczeństwem idealnym, przynajmniej w oczach jego twórców. Nie ma konfliktów, brak chorób, głodu, zróżnicowania rasowego i kulturowego, nie ma agresji. Nie ma też wzruszeń, rozgorączkowanych policzków na wieść o niespodziance i tajemnicy, nie ma kolorów, nie ma muzyki, nie ma książek, właściwie nie ma nic, czym człowiek żyje wewnętrznie. To wszystko zostało odjęte od zwykłego 'starego' życia, żeby ujednolicenie zaprowadziło pokój i powstrzymało wszelką agresję i tym samym ból i cierpienie ludzkości.
Komórki rodzinne są odpowiednio dopasowywane do swoich charakterów i pracy, a dzieci można otrzymać po wniesieniu odpowiednich wniosków do rady i też nie więcej niż dwoje.
Taki świat otacza Jonasza i w takim świecie przyszło mu być tym innym.

Długo mnie ostatnio nie było, ale niestety proza życia pracowniczego i od września żadnego wolnego weekendu, w dodatku nie zanosi się na niego jeszcze przez następne dwa ;/ przepraszam za chwilowy i czasowy niebyt, ale mam nadzieję, że z początkiem listopada jakoś powoli mi się unormuje.

A tymczasem jak widzicie, kolejna dystopia na moim koncie i muszę przyznać, że chyba najbardziej udana. Dlaczego? Właśnie z powodu fabuły. Może na początek trochę tak nieskładnie powiem o tej książce wkładając moje przemyślenia na świeżo. Przede wszystkim książka jest napisana dość prostym, choć nie prymitywnym, językiem i może trochę z tego powodu odstręczać, bądź po prostu wzbudzać mieszane emocje za względu na światłość czytelników pragnących literatury na pewnym poziomie, a nie kolejnej książki dla młodzieży. Ale, paradoks tej książki polega na tym, a przynajmniej tak mi się wydaje, że wielu młodych ludzi złaknionych mocnych wrażeń i szybkiej, a nawet i dość dramatycznej akcji po wszelkich notabene dobrych lekturach jak "Igrzyska Śmierci", "Delirium", "Gone" i wielu innych, mogą po prostu nie docenić tego co kryje głębia wyrazu tej książki.
Myślę, że nie pomylę się za bardzo porównując ją w zamyśle do Raya Bradbuy'ego i jego 451* Farenheita. Wszystko tylko podane w sposób dzisiejszy, w zasadzie lekko łatwiejszy niż wtedy i na kanwie języka dla młodzieży.
Cały aspekt wizji świata idealnego w swoim zamyśle, świata, w którym wyeliminowano wszelkie niedoskonałości po to, żeby niczego sobie nie zazdrościć, żeby nie wzbudzać żadnych emocji, a dzięki temu powstrzymać ludzi przed agresją prowadzącą do wojen i innych nieszczęść. W zasadzie nic w tym złego, a i wielu mogłoby powiedzieć, że nawet całkiem pozytywne te zmiany, tylko wiecie, nie wiem jak dla Was, ale akurat dla mnie w całym moim jestestwie jedną cech jakie najbardziej cenię to niezależność i możliwość wyboru. Nawet złego, ale nie potrafię znieść narzucenia mi czyjejś woli tylko dlatego, że ktoś uważa, że tak będzie dla mnie łatwiej i bezpieczniej. Aż chciałoby się powiedzieć: 'ale ja nie lubię łatwo i bezpiecznie' :) i nawet nie w tym rzecz, a raczej w istocie możliwości. Mogę chcieć łatwo i bezpiecznie pod warunkiem, że ja tak zdecyduję. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie.

Nasz mały Jonasz w swoje 12 urodziny zostaje uhonorowany pozycją Biorcy Pamięci. W każdej z tych małych sztucznie stworzonych społeczności, na której przykładzie oparta jest cała książka posiada jednego, jedynego człowieka, którego zadaniem jest pamiętanie. Pamiętanie wszystkiego, każdej emocji, wojny, miłości, ciepła słońca, bólu choroby i tak dalej. Wszystko to, co każdy z nas czuje codziennie przemnożone przez wszystkich ludzi i włożone w jedną osobę dla ostrzeżenia społeczności gdyby starsi próbowali wprowadzić coś, co w przeszłości doprowadził do konfliktu.

Dawca Pamięci (jak brzmi tytuł ekranizacji) poza krótkimi wzmiankami na temat życia swojego osiedla jest właściwie książką piękną - to z powodu przekazywania wrażeń młodemu człowiekowi pozbawionego ich przez całe życie, i przerażającą - jak bardzo można się wyobcować, czy nawet upodobnić do maszyny kiedy ktoś tak zmanipuluje świat i nawet, co jeszcze gorsze, nie dostrzegać zwierzęcych czynów, które wydają się normalne, bo tak nakazuje jakieś chore prawo (nie chcę tu się wdawać w szczegóły, lepiej jak sami odkryjecie warstwę po warstwie w tej książce).
 Teraz może troszkę szczegółów. Lois Lowry stworzyła dystopijny świat, w którym rządzi paru mądrych ludzi i którzy, swoimi prawami, obowiązkami i zasadami regulują i kierują życiem małych społeczności zebranych w osiedla. Sama budowa tych społeczności nie odbiega znacznie od innych książek w tym gatunku, niemniej różni się ona od tych, które dotychczas czytałam, warstwą. W tej książce najważniejsze jest w istocie to, czego nie ma. Nie spodziewajcie się tutaj jakiś bardzo rozbudowanych postaci z głębokim życiem wewnętrznym. Poza zdawkowymi zdaniami na temat jakiejś strasznej przeszłości świata i ludzkości nie dowiadujemy się w zasadzie nic, ale, jak już wcześniej wspominałam kilka razy, wszystko odbywa się tak naprawdę wewnętrznie w nas samych. Dawca to książka, która potajemnie stawia nam pytania, czy pozbywając się cierpienia i strachu bylibyśmy skłonni poświęcić odczuwanie radości i bezpieczeństwa; czy w ramach pozbycia się nienawiści do drugiej osoby pozwolilibyście na obrabowanie się z miłości?

Jeśli chodzi o język i styl autorki, to, jak też już gdzieś nadmieniałam, książka jest pisana stylem bardzo prostym, a i słownictwo nie jest jakieś nad wyraz skomplikowane. W każdym bądź razie dzięki temu czyta się ją nadzwyczaj szybko, a jeżyk nie razi swoją prostotą. Jak widać, przynajmniej ze mną tak było, czasami w prostocie można podać tak głębokie treści, o które początkowo byśmy nie podejrzewali narracji.

Podsumowując, jeszcze raz powiem, że na mnie książka zrobiła ogromne wrażenie, nie ze względu na jakość stylu, ale na kwestię, która jest mi jedną z najbliższych i zarazem najdroższych, czyli wolność wyboru.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...